-Życie było wtedy prostsze...-wyszeptałam.
Chciałabym cofnąć czas. Być znów małą dziewczynką, przejmować się tym czy zdążę na wieczorynkę.
Chciałabym choć przez chwilę nie myśleć o tym że w każdej chwili mogę zniknąć z tego świata. Od kiedy dowiedziałam się że mam tętniaka nie funkcjonuję już tak jak wcześniej.Jest mi z tym źle. Ciągłe uwagi rodzicielki- Uważaj w szkole!, Zrobisz sobie krzywdę nie wychodź z domu !- dobijają mnie. Nie jestem już dzieckiem , wiem co jest dla mnie odpowiednie a co nie.Jestem okropną córką...
Przeszkadzam im. I choć powtarzają mi jaka jestem dla nich ważna to czuję się niepotrzebna.
Z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz -MEGAN- na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Udało się !-nie zdążyłam nic powiedzieć, a ona zaczęła krzyczeć.
-Co Ci się udało ? spokojnie...-uspokajałam przyjaciółkę.
-Mam bilety! Rozumiesz? Jedziemy na koncert One Direction !
-Wdech, wydech kochana. Po pierwsze to Ty jedziesz, a nie ja. -oznajmiłam.
-Dlaczego ty ich tak nie lubisz ?
-Nie powiedziałam nigdy że ich nie lubię, po prostu ich nie słucham.
-No to zaczniesz.I idziesz ze mną.
-Nie ma mowy.
-Nie rób mi tego...błagam.
-Ught... kiedy ?
- Za 3 godziny.
-No chyba sobie żartujesz. Nie zdążę !
-To nie gadaj, tylko się szykuj. Będę u Ciebie za godzinę. Pa
-Pa.
***
I w co ja się mam ubrać ?! Gdyby mi powiedziała wcześniej... no ale to w końcu Megan.Ruszyłam do łazienki. Po dokładnym umyciu swojego ciała, które jest przeze mnie znienawidzone, wtarłam w skórę kokosowy balsam. Wyprostowałam włosy i owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki.
Postanowiłam że nie będę się stroić. I tak nikt nie będzie na mnie zwracał uwagi. Ale zaraz... Meg pewnie kupiła bilety vip. Pod samą sceną... no nie.
Zajrzałam do szafy i wyciągnęłam z niej czerwone rurki i czarną koszulkę z dużym, czerwonym sercem na środku. Jeszcze czarne trampki, kolczyki, zrobię lekki makijaż i będę gotowa. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół otworzyć. Przyjaciółka zamiast się ze mną przywitać zabrała się od razu z krytykowanie mojego stroju.
-Mogłaś ubrać coś bardziej...
-bardziej ?
-eleganckiego...
-Meg, to koncert.- popatrzyłam na dziewczynę która miała na sobie sukienkę i szpilki.
***
-Idę zobaczyć co i jak.Poczekasz?
-Poczekam, tylko Meg proszę, pospiesz się, albo nie ! nie śpiesz się bo jeszcze się zabijesz w tych szpilkachh.
-Miło że się o mnie troszczysz.
***
Już miałam dość tych pisków.
-Ja tu nie wytrzymam- pomyślałam.
Megan
nadal nie wracała. Postanowiłam odejść parę metrów dalej. Usłyszałam
szloch. Pod drzewem siedziała dziewczynka. Twarz miała schowaną w
dłonie, przez co nie wiedziałam jak wygląda. Podeszłam do niej niepewnie
i zapytałam dlaczego płacze. Drgnęła. Podniosła głowę do góry. Jej
zielone oczy były smutne, a po czerwonych policzkach spływały łzy.
Włosy koloru ciemnego, spięte były w koka.
Miała bardzo długie rzęsy, czego niejedna nastolatka by jej zazdrościła. -Jak masz na imię ?
-Maybelly.
-Maybelly, śliczne imię. Powiesz mi dlaczego płaczesz ?
-Nie chcę żebyś przeze mnie przegapiła koncert.
-Spróbuję Ci pomóc. Ile masz lat ?
-Czy ty siebie słyszysz ? Jest koncert i masz szansę tam być, to Ty wolisz pomagać jedenastolatce ?
-Tak właśnie. Dlaczego nie idziesz na koncert ?
-Nie mam biletu, to znaczy miałam ale...
-ale?
-Dziewczyna..ukradła mi je . Tak bardzo się cieszyłam. W końcu miałam spełniać swoje marzenia,a ona...po prostu mi go zabrała.
-Skarbie... chodź tu - przytuliłam dziewczynę.
-Dziękuję, ale na prawdę idź już bo się zaczyna.
-Chodź ze mną.
-Ale po co ?
-chodź, zobaczysz.
Ruszyłyśmy w stronę Megan. Po jej wyrazie twarzy wywnioskowałam że jest zła.
-(T.I.) Gdzie ty byłaś ?! Musimy iść.
-Nie. Masz wziąć ze sobą Maybally.
-Ale ja nie mogę.- Mey popatrzyła na mnie.
-Możesz.
-(T.I.) A ty ? Nie idziesz? przecież miałyśmy być razem.
-Mey na niego bardziej zasługuje. Idzie już .
-Jesteś tego pewna?-zapytała Meg.
-Tak jestem pewna.
***
Minęła godzina, koncert nadal trwał. Przyznam... nudziło mi się.
-Ty nie na koncercie?-Nie, tak jakoś wyszło że tu siedzę.
-Coś się stało ?
Spojrzałam na dziewczynę i osłupiałam.
-Boże...
-Coś ze mną nie tak ?
-Tak... To znaczy nie ! Jest ok.
-Zareagowałaś jakbym... dobra mniejsza.
-Po prostu nie mogę uwierzyć że właśnie przede mną stoisz.
-Gemma jestem.
-(T.I.)
-Robi się chłodno.
-Ja niestety muszę tu siedzieć do końca koncertu.
-Jak to ?
Opowiedziałam dziewczynie, dlaczego się tu znalazłam.
-Żałujesz ?
-Nie żałuję...
-Masz dobre serce.
Gemma zaproponowała mi że mnie zabierze do niej. Zgodziłam się choć nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Napisałam wiadomość Megan że musiałam iść.
***
Wnętrze domu było bardzo ładnie urządzone. Gemma to bardzo miła osoba. Jej mama również. Siedziałyśmy we trzy i piłyśmy kawę.
-Musisz do nas przychodzić częściej- powiedziała mama Gemmy.
-Harry właśnie wysłał mi wiadomość. Będą tu za 20 minut.
-To ja może pójdę już... nie chcę przeszkadzać.-powiedziałam wstając z krzesła.-Nigdzie nie idziesz- oznajmiła mama Gemmy i Harrego.
***
-Hej mamo! Co u was ? Gemma mówiła że ma dla mnie niespodziankę.
-Hej synku. Twoja niespodzianka siedzi w salonie.
-Mam się bać ?
-Nie... no idź idź.
Niepewnie wszedłem do salonu. Przy stole siedziała Gemma z jakąś dziewczyną. Rozmawiały jakby były najlepszymi przyjaciółkami, ale widzę ją pierwszy raz.
-Gemma! Hej.
Przywitałem się z siostrą i przytuliłem ją mocno. Bo w końcu nie widzieliśmy się dobrych parę tygodni...
-Hej Harreh. To jest (T.I.).
-Hej (T.I.)
-Hej- podałam dłoń chłopakowi, on ją uścisnął.
-Miło mi.- Harry ma bardzo ładne oczy... stałam i wpatrywałam się w niego, próbowałam zachować się jak normalna dziewczyna. Nie piszczałam, nie skakałam...
-To może chciałabyś pogadać ?-Hej synku. Twoja niespodzianka siedzi w salonie.
-Mam się bać ?
-Nie... no idź idź.
Niepewnie wszedłem do salonu. Przy stole siedziała Gemma z jakąś dziewczyną. Rozmawiały jakby były najlepszymi przyjaciółkami, ale widzę ją pierwszy raz.
-Gemma! Hej.
Przywitałem się z siostrą i przytuliłem ją mocno. Bo w końcu nie widzieliśmy się dobrych parę tygodni...
-Hej Harreh. To jest (T.I.).
-Hej (T.I.)
-Hej- podałam dłoń chłopakowi, on ją uścisnął.
-Miło mi.- Harry ma bardzo ładne oczy... stałam i wpatrywałam się w niego, próbowałam zachować się jak normalna dziewczyna. Nie piszczałam, nie skakałam...
-No nie chce Ci zabierać czasu...
-Nie zabierasz...chodź.
Chłopak złapał moja rękę i prowadził schodami na piętro. Stanęliśmy przed drzwiami do jego ''byłego'' pokoju. Otworzył drzwi. Wnętrze jego pokoju było bardzo fajnie urządzone. Interesująco...
Na ścianach wisiały zdjęcia z dzieciństwa. Przykuło moja uwagę zdjęcie z lat szkolnych. ubrany w niebieski mundurek, wyglądał słodko. I ten dołeczek.. hm...
-Nie patrz na te zdjęcia !
-A to dlaczego? - odwróciłam się, nie sądziłam że stał za mną, tak blisko mnie. Prawie się z nim zderzyłam.
-A to dlatego że nie wyszedłem na nich jakoś za specjalnie ładnie.
-te zdjęcia są słodkie. Uśmiechnij się.
-Po co ?
-No uśmiechnij się.-wskazałam palcem na jego zgłębienie w policzku-O masz tutaj dołeczka! Pokochałam twoje dołeczki.
-Nie lubię ich...
-Ught...
-A teraz ty się uśmiechnij no.
-Nigdy w życiu.
-No proszę... (T.I.) Uśmiech...w tej chwili.
-Nie umiem się uśmiechać na siłę.!
-A ten uśmiech będzie na siłę ?!
I w tym momencie musnął swoimi ustami moje. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Ty tez masz dołeczki...
-Nie lubię ich...
-Są słodkie, ty jesteś słodka, Twoje usta są słodkie...
-Dobra skończ.- wybuchłam śmiechem.
Rozmawialiśmy dosyć długo. Poczułam ból w tyle głowy. Tętniak dał o sobie znać...
-Harry, muszę już iść.
-Odwiozę Cię.
-Nie rób sobie kłopotu.
- Coś się stało?
Powiedziałam chłopakowi o tętniaku, prosiłam aby nikomu nie mówił. Może krótko go znam ale zaufałam mu. Przejął się tym bardziej niż ja. Zaniósł mnie do auta i panikował co było według mnie w ogóle nie potrzebne.
-Spokojnie, już jedziemy do szpitala.
-Harry spokojnie. Nic mi nie będzie..ałł chyba nic .
Gdy dojechaliśmy pod budynek, wziął mnie na ręce i zaniósł pod samą salę.
Lekarz podawał mi jakieś leki. A on stał obok mnie. Lekarz powiedział że już wszystko w normie, ale ten ból może ie pogarszać.
-Harry jedź do domu, ja sobie poradzę, wrócę autobusem.
-(T.I.) Nie zostawię Cię samej.
trzy lata później
Mężczyzna z dzieckiem na rękach przemierzał uliczkami cmentarza.
-Darcy, pamietasz mamę?
-Pamiętam tatusiu. Brakuje mi jej...
-Mi też kochanie.
Gdy znaleźli się we właściwym miejscu. Harry jak zwykle, czytał tabliczkę na której było wyryte ( T.I.)
-Kocham Cię-wyszeptał kładąc na grobie różę- Nikt nam Ciebie nie zastąpi...
KONIEC
Bardzo przepraszam za błędy. na pewno jest ich wiele.
Miłego dnia ;)
Wspaniały, bardzo mi się podoba na prawdę. A koniec brak słów. I tylko spróbuj się weprzeć że ci nie wyszedł to przyjadę do cb i cie walnę hehe
OdpowiedzUsuńxxiloveyou<3
Jesteś świetna! Pisz jak najwięcej, wychodzi ci to nieziemsko
OdpowiedzUsuńŚwietny. Kiedy następny? Czekam.
OdpowiedzUsuńAla