Z zamkniętymi powiekami opierałam głowę o ścianę pociągu. Wygodny fotel trochę mnie rozluźniał ale mało to dawało. Miałam przed sobą 4 godziny podróży z Liverpoolu do Londynu. Miałam wolne na uczelni a bardzo stęskniłam się za moim kochaniem.
Tak długo się nie widzieliśmy a ja chciałam mu zrobić niespodziankę więc nic nie mówiłam.
Gdy wysiadałam z pociągu oczywiście nikt na mnie nie czekał. Była godzina 20 i już się ściemniało . Nie miałam dużego bagażu. Po prostu większą torbę niż zawsze. Spacerem doszłam do domu mojego chłopaka. Drzwi od mieszkania były otwarte więc był. Przeszłam do salonu ale nikogo tak nie zostałam za to z sypialni dochodziły dziwne dźwięki. Bałam się najgorszego. Na drżących nogach dotarłam do drzwi pokoju naciskając delikatnie klamkę. Nie wiedziałam czy chciałam to widzieć ale ciekawość zwyciężyła. To co zobaczyłam przerosła najśmielsze moje oczekiwania. Nathan kochał się z... moją siostrą! Nie mogłam, musiałam stamtąd jak najszybciej wybiec. Trzasnęłam drzwiami od kiedyś naszej sypialni i wybiegłam z mieszkania. Jak oni mogli mnie tak zranić?!
Przecież ja i (I.T.S) jesteśmy rodziną a Nathan był ze mną przez 2 lata! Jak pomyśle co tu się działo jak mnie nie było to mnie jasna cholera bierze...
Zła do potęgi entej szłam szurając nogami w stronę bridge Town.
Może ja w ogóle zniknę z tego świata?! Wszyscy mnie ranią nikomu nie jestem potrzebna. To nie ma sensu. Stanęłam przy barierce wpatrując się w systematyczne falę rzeki.Stałam tak nie wiem ile układając sobie wszystko w głowie. Postanowiłam. Rzuciłam torbę gdzieś na bok i zaczęłam przekładać nogi przez barierkę. Stałam tak niczym Rose na Titanicu. Miałam jeszcze obiekcje ale gdy skocze wszystko się skończy. Problemy wyrzuty cierpienia moje życie.
-Nie rób tego- usłyszałam za sobą łagodny lecz męski głos- Dla dupka nie warto skakać.
Ostrożnie się odwróciłam i ujrzałam chłopaka w moim wieku. Ciemno było więc mało widziałam. Miał na sobie granatowa marynarkę i czarne spodnie a włosy były loczkowate
-Skąd wiesz że dupek?- odezwałam się-Może to nie o niego chodzi?
-Nie o niego...A zaprzeczysz? Wyglądasz na normalną dziewczynę nie masz chyba problemów w psychiką ale jeśli tak to jak tylko stamtąd zejdziesz zawioze cię w odpowiednie miejsce. Jak masz na imię ?
-(T.I).
-Więc (T.I) zejdź z tego mostu bo nie za bardzo mam ochotę na.kąpiel. jak nie dla siebie to zrób to dla mnie- wyciągnął do mnie dłoń. Spojrzałam na jego twarz potem na rękę i nie pewnie podałam swoją. Objął mnie w talii i postawił po tej odpowiedniej stronie.
-Proszę zrobiłam to co chciałeś- powiedziałam biorąc swoje rzeczy-Nie teraz to zrobię to kiedy indziej kiedy CIEBIE nie będzie.
-Chciałaś mnie urazić to ci się nie udało. Uratowalem ładnej dziewczynie cudne życie które ma się jedno. Jestem Harry- przedstawił się calujac moją dłoń.
-Skąd ty się urwales?- zapytałam patrząc na niego uważnie a po chwili wybuchnelismy śmiechem.
-Fajnie że osiągnąłeś jakiś cel w życiu ale już możesz mnie zostawić.
-(T.I) dlaczego chciałaś skoczyć?- zapytał zatrzymując mnie bo zamierzałam do ławki.
-Uznałam że nie jestem nikomu potrzebna. Moja siostra sypia z moim ... już byłym chłopakiem więc kto się przyjmuje moimi uczuciami- wyruszyłam obojętnie ramionami.
-Ja się przejmuje- odparł.
Spojrzałam na niego potem w oczy chłopaka i chyba w.nich zatonęłam. Były piękne. Zielone takie szczęśliwe.
-Jak się przejmujesz? Nie...nie znasz mnie- wydukalam czując się jak w transie.
-Właśnie poznaję i miło mi.
Chodź wiesz co jest późno wezmę się do mnie- to zdanie od razu mnie wyrwało ze wszystkiego.
-Ale ja nie mogę- odpowiedziałam drżącym głosem.
-Ej mała spokojnie. Nic ci.nie zrobię. Nie po to ci tłumaczyłem egzystencje z życia przed chwilą. Nie mbój się- wziął mnie za rękę i delikatnie pociągnął za sobą . Nie wiem nawet kiedy znalazłam się w samochodzie chłopaka. Czułam się trochę skrępowana w końcu go nie znałam.
-Ale wiesz... nie musisz mi pomagać.
-Nie muszę. Masz rację ale z przyjemnością to zrobię.
On naprawdę ma teksty jak nie z tej epoki. Jest strasznie szarmancki i przystojny a do tego uprzejmy. Podobał mi się .
-A to taka bajka- uśmiechnęła się nasza 13-letnia córeczka.
-No taka- odpowiedziałam jej.
-Tak poznałem twoją mamę szkrabie- Harry musnął wargami mój policzek.
-Moją też- do salonu wszedł Fabian. Chłopak miał 15 lat i był naszym pierwszym dzieckiem. Od momentu kiedy Harry mnie uratował zaczęliśmy się przyjaźnić. Rok później na tym samym moście wyznał mi miłość. Mimo tego że oboje broniliśmy się przed tym uczuciem w końcu ulegliśmy. Teraz tego nie żałuję i cieszę się szczęściem rodziny którą tworzymy
~~~*~~~~
Cześć! Dawno nie dodawałam tu imaginów. Przepraszam nie miałam czasu. Miło by było gdybyście komentowali. Z góry dziękuję :*
Skyfallgirl
niedziela, 26 maja 2013
poniedziałek, 20 maja 2013
8.Nialler
Hej! Na początek chciałam się zapytać czy czytacie moje imaginy? Mam nadzieję, że chociaż czyta je kilka osób...ale proszę zostawcie po sobie jakiś ślad.
A teraz taki o Horanek z... koszem na głowie O.o
http://25.media.tumblr.com/b8d591c761ab07042b67a78121a456eb/tumblr_mmprz9aFYS1spyglgo4_250.gif
--------------------------------------->
Siedziałam na parapecie w pokoju. Patrzyłam jak ludzie idą chodnikiem i cieszą się tym pogodnym słonecznym dniem. Dla mnie ten dzień zdawał się być szary, bez życia. Wczoraj zostali pochowani moi rodzice. Ktoś w samochodzie mojego ojca którym jechali przeciął przewód hamulcowy. Mój brat Louis bojąc się o mnie kazał też sprawdzić mój samochód. Jak się okazało w nim też ktoś coś namieszał. Teraz mieszkam u Louis'a. Bałam się sama mieszkać w tak wielkim domu. Jednak przed moim bratem tego nie ukryłam. Teraz nie wychodzię z domu bez ochroniarzy. Moim zdaniem Louis przesadza ale nic nie poradzię nad jego nadopiekuńczość. Kiedy jego nie było w domu przychodziła El. Bardzo ją lubiłam. Od samego początku się dogadywałyśmy. Jednak kiedy ona nie mogła ze mną zostać albo któryś z chłopaków przyjeżdżał (najczęściej był to Niall) albo mój brat zawodził mnie do nich. Zamyśliłam się i nawet nie wiedziałam kiedy wszedł do pokoju. Podszedł do mnie i przytulił. Wtuliłam się się w niego i zaczęłam płakać. Wziął mnie na ręce i poszedł w stronę łóżka. Usiadł na nim i mocniej mnie do siebie przytulił próbując uspokoić. Czułam że zaczęłam zasypiać. Czułam jeszcze jak odkłada mnie na łóżko.
***
Obudziłam się sama w pokoju. Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Na podjeździe zobaczyłam samochód Nialla. Mały uśmiech wkradł się na moje usta. Pierwszy raz od tych kilku dni się uśmiechnęłam. Zeszłam po cichu na dół. Blondyn siedział w salonie i zajadał się żelkami. Podeszłam do kanapy.
-Buu! - Nialler aż zakrztusił się żelkiem. Zaczęłam go klepać po plecach i się śmiać.
-Chcesz mnie zabić. - zapytał się śmiejąc się.
-Emm tak. - i znowu wybuchnęłam śmiechem.
-Fajnie, że się uśmiechasz a teraz jeszcze bardziej się uśmiejesz. - Powiedział to i zaczął mnie ganiać po całym salonie. Później pobiegliśmy na górę i tam się ganialiśmy z 15 minut. Usłyszałam, że drzwi się otwierają i że Louis woła że już jest. Zaczęłam zbiegać na dół a Niall za mną. Wbiegłam na korytarz i schowałam się za brata. Zaraz za mną zbieg blondyn. Powiedział do Louisa `siemka` wyminą go wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Położył na kanapie i zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się i krzyczałam na niego jednocześnie. Natomiast mój braciszek zamiast mi pomóc śmiał się razem z Eleanor. Nagle usłyszałam, że telefon blondyna dzwoni. Sięgnął do kieszeni i odebrał. Wypuściłam powietrze ze świstem. Miałam nadzieję że już nie powróci do łaskotania mnie. Zakończył rozmowę i wsadził telefon z powrotem do kieszeni spodni.
-I co ja z tobą dalej zrobię? - patrzył na mnie że mi aż się słabo zrobiło. Szczerze mówiąc podobał mi się i to bardzo ale tym się z nikim nie podzieliłam. Nawet z moją najlepszą przyjaciółką Sylvią.
-Tylko nie to. - powiedziałam pod nosem i popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-Dobra dzisiaj ci ujdzie. Ale zobaczysz jak wpadnę następnym razem będzie gorzej.
-Nie no... Louis jeżdżę wszędzie z Tobą. Błagam nie zostawiaj mnie z nim. Patrzyłam błagalnie na brata.
Ten jedynie wybuchł śmiechem jak reszta.
-Nie ma to jak mieć kochanego braciszka. - Powiedziałaś a El walnęłam Louisa w ramię.
-Ała? co? aa spoko.. że cię z nim zostawię - powiedział znowu się śmiejąc. Rzuciłaś w niego poduszką. Prosto w twarz.
-Oj Niall coś mi się zdaje że będę miała przerąbane. - Powiedziałam w czasie kiedy Louis wstawał. Schowałam się za Niallera i patrzyłam co robi Louis. Poszedł na górę. Po chwil zszedł z czymś w rękach. jak się okazało to była bluza którą od niego dostałam. Wiedział że bardzo ją lubię. I chyba chciał to w jakiś sposób wykorzystać.
-Nie! Tylko nie ta bluza. Błagam nooo! - Poszedł i po chwili wrócił z bluzką która też lubiłam. -Nie!
-Ejj! No kurde co ty całą szafę cichów swoich lubisz? - zapytał
-Tak.
-Dobra kupisz se drugą. - powiedział po czym z kuchni i wziął coś co było ciężko sprać. Pobiegłam do niego do pokoju i zaczęłam szukać czegoś co lubi. Nie znalazłam nic. Po chwili sobie przypomniałam. Zbiegłam na dół i pokierowałam się do kuchni. Był w niej Louis. Uśmiechnięty z zemsty. Otworzyłam lodówkę. Wzrokiem odszukałam kilka marchewek wzięłam je w ręce i wyrzuciłam do kosza.
-Zwariowałaś?! Moje marchewki. - zaczął na mnie wrzeszczeć. Ja się z niego śmiałam.
-Kupisz se. - uśmiechnęłam się do niego. Mściliśmy się tak na sobie cały dzień. Niall i Eleanor siedzieli w salonie i miel z nas niezły ubaw. Wyszło na to że Louis odkupuje mi połowę cichów których mnie pozbawił. Ja za to musiałam mu codziennie kupować marchewki. Wieczorem udałam się do salonu gdzie siedział Niall, El i Louis. Usiadłam koło blondyna i oparłam głowę o jego ramię. Przytulił mnie bardziej do siebie i tak trwaliśmy w takim uścisku. Zapatrzyłam się w zdjęcie moje z chłopakami które stało na kominku. Nie zauważyłam kiedy El i Lou wymknęli się z salonu. Niall zaczął coś mówić. Po chwili powiedział że mnie kocha. Po moim policzku popłynęła łza. Ze szczęścia oczywiście. Wdrapałam się na jego kolana i pocałowałam. On pogłębił ten pocałunek. Byłam szczęśliwa że znalazłam kogoś kto odwzajemnia moje uczucia i czuję się przy nim bezpieczna.
`Gwiazdy nauczyły mnie marzyć, deszcz nauczył mnie szlochać, a Ty nauczyłeś mnie kochać`
------------------------------>
Przepraszam za błędy które pewnie się znajdują w imaginie.
//мαℓιкσωα! <3
niedziela, 12 maja 2013
7.Harry
Cztery ściany... to one towarzyszyły mi od dnia w którym mój
świat uległ w gruzach. Śmierć najbliższej mi osoby, mojej mamy
spowodowała że stałam się inną osobą. Dotychczas dziewczyna z
marzeniami, stała się dziewczyną bez celu.
Wyjrzałam przez okno, ciemność... Spacer w nocy to najlepsze rozwiązanie aby choć przez chwilę zapomnieć... Ubrałam kurtkę i wyszłam na dwór. Szłam ulicami, jesienny podmuch wiatru rozwiewał moje długie, brązowe , lekko pofalowane włosy. Usiadłam na jednej z ławek.Wspomnienia... mimowolnie po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Tak bardzo bym chciała, aby była teraz przy mnie.Nie ma jej w chwilach kiedy jest mi najbardziej potrzebna.Nie mam nikogo...
-Czy coś się stało?- zapytał przechodni. W odpowiedzi pokiwałam tylko przecząco głową.
-To czemu płaczesz ?- pytał dociekliwie.
-Nic, po prostu... a tak w ogóle, co cię to obchodzi...-popatrzyłam, na niego i ujrzałam chłopaka z lokami, światło latarni oświetlało jego twarz przez co mogłam zobaczyć jego zielone, oczy.
-Nie lubię widoku płaczącej dziewczyny. Szkoda mi Cię...-powiedział, siadając obok mnie.
-To niech nie będzie Ci szkoda, nie chce litości... chcę być sama... byłam sama przez siedem miesięcy, teraz też dam radę... zostaw mnie samą.
-Daj sobie pomóc.
-Nie potrzebuję pomocy, odejdź...
-Jak masz na imię?
-Uważam że moje imię do niczego Ci nie potrzebne.
-Potrzebne...
-NIE
-Alex... ładne imię. - uśmiechnął się do mnie.
-Skąd wiesz?
-Bransoletka, masz wyszyte swoje imię na bransoletce.
-A no tak, dostałam tą bransoletkę od mamy.
-Ładna, tak jak jej właścicielka .
-Nie jestem ładna.
-Masz rację, jesteś śliczna
-Czy ty możesz przestać?
-A co ja robię ?
-Tak dziwnie ze mną rozmawiasz.
-Dziwnie?
-Gdy rozmawiamy nie czuję już tak bardzo smutku...
-To chyba dobrze...
-Skoro ty już wiesz jak ja mam na imię, t...
-Harrry, mam na imię Harry, i właśnie teraz zapraszam Cię na gorącą czekoladę.
-Nie wzięłam pieniędzy z domu, no i nie znam Cię...
-Ja zapraszam, ja płacę no i przy okazji się poznamy...
-No dobra... ale pod warunkiem że potem odprowadzisz mnie do domu, po 23:00 kręcą się tu zboczeńcy i wiesz..
-Przy mnie nic Ci się nie stanie...
-Nie jesteś tego pewny...
-Jestem, chodź.
Złapał moją dłoń i ruszyliśmy w stronę kawiarni. Harry otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą.
W pomieszczeniu było jasno, ściany w kolorze pudrowego różu, niebieskie zasłony. Panował tu spokój, może dlatego że byliśmy tylko my. No tak... jest 22:45, wszyscy są już w swoich domach po męczącej pracy. Zamówiliśmy dwie gorące czekolady , i usiedliśmy przy stoliku. Po chwili otrzymaliśmy zamówienie.
-To jak ?
-co jak?
-powiesz mi co się stało ?
-Harry, wybacz... ale to dla mnie nie takie proste jak ci się wydaje.
-Okej, rozumiem...
-Co ty robiłeś o tej porze w parku?
-Uwielbiam spacerować, wieczorami.
-No tez tak mam...wiesz muszę się już zbierać-powiedziałam wstając z krzesła.
-Odprowadzę Cię.
-Nie.. nie trzeba.
-Ale na początku mówiłaś że to warunek.
-Ale-poradzę sobie, idź lepiej do domu.
-Okej...to do zobaczenia.
-Pa- pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam. Szłam ulicą prowadzącą do domu, poczułam mocna szarpnięcie, po chwili zostałam przygnieciona przez czyjeś ciało do muru...Chciałam krzyknąć, ale uniemożliwiła mi to ręka jakiegoś mężczyzny.
-Nie krzycz skarbie to nie będzie aż tak bardzo bolało. Rozumiesz?!- popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem aby mnie zostawił w spokoju, modliłam się w duchu aby nie zrobił mi krzywdy.
Ściągnął moją kurtkę, nie próbowałam uciekać, wiedziałam że nie mam z nim szans, mógłby mnie dogonić i zrobić coś gorszego.Zaczął całować moją szyję, a ja czułam z każdym jego ruchem obrzydzenie i wstręt.
-Zostaw ją !- usłyszałam w oddali krzyk Harrego. Mężczyzna nie wiedział co zrobić, uderzył mnie z całej siły w brzuch i uciekł. Upadłam... przed oczami widziałam tylko ciemność.
Pierwszy widok jaki zobaczyłam po otwarciu oczu, białe ściany, okno zasłonięte białą roletą.
Przy moim łóżku siedział Harry, miał twarz schowaną w dłonie. Chłopak siedział blisko mnie, bez problemu pogładziła go po loczkach. Wzdrygnął...
-Alex...czekaj, nie ruszaj się... - wybiegł z sali. Po chwili do sali w której leżałam. pojawili ie dwaj lekarze, opowiedzieli mi wszystko po kolej, dowiedziałam się, że mogę dziś wyjść ze szpitala, ale ktoś musi się mną zająć.
-Za chwilkę przyjdzie do pani pielęgniarka...- po tych słowach wyszli z sali.
Przymknęłam oczy, i nie wiedziałam co miałam dalej robić. Zostałam z tym wszystkim sama...
-Przyniosłem Ci wodę...
-Dziękuje Harry, dziękuję że mi pomogłeś...
-Ja chcę Ci już pomagać do końca życia.
-Harry... ale ja zostałam sama, lekarze powiedzieli że mogę dziś wyjść pod warunkiem że ktoś ze mną będzie.
-Jestem przy Tobie i zawszę będę...obiecuję
-Ale...
-Jeśli nie chcesz.. rozumiem, ale ja Cie teraz nie zostawię...
-Dziękuję Ci
- To ja Ci dziękuję...
-Za co ?
-Za to że jesteś...
Wyjrzałam przez okno, ciemność... Spacer w nocy to najlepsze rozwiązanie aby choć przez chwilę zapomnieć... Ubrałam kurtkę i wyszłam na dwór. Szłam ulicami, jesienny podmuch wiatru rozwiewał moje długie, brązowe , lekko pofalowane włosy. Usiadłam na jednej z ławek.Wspomnienia... mimowolnie po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Tak bardzo bym chciała, aby była teraz przy mnie.Nie ma jej w chwilach kiedy jest mi najbardziej potrzebna.Nie mam nikogo...
-Czy coś się stało?- zapytał przechodni. W odpowiedzi pokiwałam tylko przecząco głową.
-To czemu płaczesz ?- pytał dociekliwie.
-Nic, po prostu... a tak w ogóle, co cię to obchodzi...-popatrzyłam, na niego i ujrzałam chłopaka z lokami, światło latarni oświetlało jego twarz przez co mogłam zobaczyć jego zielone, oczy.
-Nie lubię widoku płaczącej dziewczyny. Szkoda mi Cię...-powiedział, siadając obok mnie.
-To niech nie będzie Ci szkoda, nie chce litości... chcę być sama... byłam sama przez siedem miesięcy, teraz też dam radę... zostaw mnie samą.
-Daj sobie pomóc.
-Nie potrzebuję pomocy, odejdź...
-Jak masz na imię?
-Uważam że moje imię do niczego Ci nie potrzebne.
-Potrzebne...
-NIE
-Alex... ładne imię. - uśmiechnął się do mnie.
-Skąd wiesz?
-Bransoletka, masz wyszyte swoje imię na bransoletce.
-A no tak, dostałam tą bransoletkę od mamy.
-Ładna, tak jak jej właścicielka .
-Nie jestem ładna.
-Masz rację, jesteś śliczna
-Czy ty możesz przestać?
-A co ja robię ?
-Tak dziwnie ze mną rozmawiasz.
-Dziwnie?
-Gdy rozmawiamy nie czuję już tak bardzo smutku...
-To chyba dobrze...
-Skoro ty już wiesz jak ja mam na imię, t...
-Harrry, mam na imię Harry, i właśnie teraz zapraszam Cię na gorącą czekoladę.
-Nie wzięłam pieniędzy z domu, no i nie znam Cię...
-Ja zapraszam, ja płacę no i przy okazji się poznamy...
-No dobra... ale pod warunkiem że potem odprowadzisz mnie do domu, po 23:00 kręcą się tu zboczeńcy i wiesz..
-Przy mnie nic Ci się nie stanie...
-Nie jesteś tego pewny...
-Jestem, chodź.
Złapał moją dłoń i ruszyliśmy w stronę kawiarni. Harry otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą.
W pomieszczeniu było jasno, ściany w kolorze pudrowego różu, niebieskie zasłony. Panował tu spokój, może dlatego że byliśmy tylko my. No tak... jest 22:45, wszyscy są już w swoich domach po męczącej pracy. Zamówiliśmy dwie gorące czekolady , i usiedliśmy przy stoliku. Po chwili otrzymaliśmy zamówienie.
-To jak ?
-co jak?
-powiesz mi co się stało ?
-Harry, wybacz... ale to dla mnie nie takie proste jak ci się wydaje.
-Okej, rozumiem...
-Co ty robiłeś o tej porze w parku?
-Uwielbiam spacerować, wieczorami.
-No tez tak mam...wiesz muszę się już zbierać-powiedziałam wstając z krzesła.
-Odprowadzę Cię.
-Nie.. nie trzeba.
-Ale na początku mówiłaś że to warunek.
-Ale-poradzę sobie, idź lepiej do domu.
-Okej...to do zobaczenia.
-Pa- pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam. Szłam ulicą prowadzącą do domu, poczułam mocna szarpnięcie, po chwili zostałam przygnieciona przez czyjeś ciało do muru...Chciałam krzyknąć, ale uniemożliwiła mi to ręka jakiegoś mężczyzny.
-Nie krzycz skarbie to nie będzie aż tak bardzo bolało. Rozumiesz?!- popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem aby mnie zostawił w spokoju, modliłam się w duchu aby nie zrobił mi krzywdy.
Ściągnął moją kurtkę, nie próbowałam uciekać, wiedziałam że nie mam z nim szans, mógłby mnie dogonić i zrobić coś gorszego.Zaczął całować moją szyję, a ja czułam z każdym jego ruchem obrzydzenie i wstręt.
-Zostaw ją !- usłyszałam w oddali krzyk Harrego. Mężczyzna nie wiedział co zrobić, uderzył mnie z całej siły w brzuch i uciekł. Upadłam... przed oczami widziałam tylko ciemność.
Pierwszy widok jaki zobaczyłam po otwarciu oczu, białe ściany, okno zasłonięte białą roletą.
Przy moim łóżku siedział Harry, miał twarz schowaną w dłonie. Chłopak siedział blisko mnie, bez problemu pogładziła go po loczkach. Wzdrygnął...
-Alex...czekaj, nie ruszaj się... - wybiegł z sali. Po chwili do sali w której leżałam. pojawili ie dwaj lekarze, opowiedzieli mi wszystko po kolej, dowiedziałam się, że mogę dziś wyjść ze szpitala, ale ktoś musi się mną zająć.
-Za chwilkę przyjdzie do pani pielęgniarka...- po tych słowach wyszli z sali.
Przymknęłam oczy, i nie wiedziałam co miałam dalej robić. Zostałam z tym wszystkim sama...
-Przyniosłem Ci wodę...
-Dziękuje Harry, dziękuję że mi pomogłeś...
-Ja chcę Ci już pomagać do końca życia.
-Harry... ale ja zostałam sama, lekarze powiedzieli że mogę dziś wyjść pod warunkiem że ktoś ze mną będzie.
-Jestem przy Tobie i zawszę będę...obiecuję
-Ale...
-Jeśli nie chcesz.. rozumiem, ale ja Cie teraz nie zostawię...
-Dziękuję Ci
- To ja Ci dziękuję...
-Za co ?
-Za to że jesteś...
środa, 8 maja 2013
6. Liam
Nigdy nie myślałaś, że twój przyjazd do Londynu tak zmieni twoje życie. Zaczęło się tak, że się dowiedziałaś, że zostałaś adoptowana. Wtedy wyjechałaś z Polski. Po miesiącu postanowiłaś odezwać się do swojej przybranej rodziny. Przyjechali do Londynu bo chcieli ci kogoś przedstawić. Ludzie którzy przyszli razem z nimi byli twoimi biologicznymi rodzicami a twoim bratem był Zayn. Tak Zayn Malik. Postanowiliście bliżej się poznać. Zayn postanowił przedstawić Ci resztę przyjaciół z zespołu. Spodobał ci się Harry. Zaprzyjaźniłaś się ze wszystkimi. Z Loczkiem miałaś wiele wspólnego. Pewnego dnia zaprosił Cię do kina. Zgodziłaś się bez wahania. Po filmie poszliście do parku. Teraz jesteście już razem rok. Zayn nie był z tego powodu zadowolony bo nie wierzył, że Harry się zmienił. Ty mu jednak wierzyłaś i to był błąd. Mieszkaliście u Ciebie. Pewnego dnia wracałaś do domu z uczelni i zauważyłaś, że w waszej sypialni pali się światło. Zdziwiło Cię to, że był tak wcześnie w domu. Weszłaś do mieszkania rozebrałaś się i poszłaś na górę. To co zobaczyłaś przeraziło Cię. Harry całował się z jakąś laską i leżeli w waszym łóżku przykryci kołdrą. Zamknęłaś drzwi od waszej sypialni z hukiem. Zbiegłaś po schodach na dół i zaczęłaś zrzucać wszystkie rami z waszymi zdjęciami które były w salonie. Zaraz do salonu przybiegł Harry i złapał Cię za nadgarstki trochę za mocno.
-Puść mnie. Kur*a to boli. Puszczaj mnie. - Zaczęłaś się szarpać.
-To nie tak jak myślisz. - zaczął tłumaczyć się.
-A jak? Zaciągnęła mnie do łóżka a ja nie myślałam mimo że byłem trzeźwy? - zaczęłam się na niego drzeć. Podeszłam do komody na której stały różne szklane figurki i jeszcze zdjęcia. Zrzuciłam wszystko. Następna półka to samo. Można powiedzieć że zdemolowałam cały pokój. Harry stał na środku i nie wiedział co powiedzieć. - Koniec z nami! - krzyknęłam i pobiegłam na górę do sypialni. Harry zaraz za mną.
-Pięć minut i cię tu nie ma. - wrzasnęłam do tej zdziry. - A ty masz dwie godziny żeby się spakować i wyprowadzić się. Nie obchodzi mnie to gdzie pójdziesz. Możesz sobie iść do tej szmaty. Gdzie kolwiek ale dwie godziny i Ciebie tu nie ma.
***
Ponad pięć minut przed czasem Harry zszedł z góry z walizką i torbą. Spojrzał w moją stronę smutnym wzrokiem. Widziałam że płakał bo miał zaczerwienione oczy i dalej miał łzy w oczach. Postał chwilę i wyszedł. Odszedł na zawszę. Teraz wiedziałam że Zayn miał rację ale ja głupia mu nie wierzyłam. Po niecałej godzinie do domu wpadł Zayn z Liam'em. Pewnie już dobrze wiedzieli co się stało. Kiedy zobaczyli stan salonu aż szczęki im opadły. Chyba Zayn jeszcze nie wiedział do czego byłam zdolna.
-Boże co tu się stało? - zapytał Liam z miną typu `O.o`
-Kłótnia była. Harry się nie pożalił? - zapytałam ale nadal patrzyłam się w ścianę.
-Mówił. Ale nie spodziewałam się że aż tak wyglądała wasz kłótnia. - powiedział spokojnie mój brat.
-Raczej on stał na środku salonu i patrzył jak demoluję pokój. - powiedziałam ze łzami w oczach. Przypomniało mi się że jeszcze w sypialni mamy wspólne zdjęcia i trochę rzeczy od niego. Pobiegła tam i zaczęłam zrzucać wszystko na podłogę. Zaraz do pokoju wpadli Zayn z Liam'em. Liam mnie mocno do siebie przycisną a ja się do niego przytuliłam i zaczęłam płakać. Podszedł do łóżka i usiadł na nim a mnie posadził sobie na kolanach i uspokajał. W tym czasie mój brat poszedł ogarnąć trochę salon. Zasnęłam. Czułam jak odkłada mnie na łóżko. Obudziłam się dopiero rano. W łazience zrobiłam to co miałam zrobić, przebrałam się i zeszłam na dół. W kuchni zastałam Liam'a robiącego coś przy kuchence.
-Cześć. - przywitałam się z nim.
-Hej.- Podszedł do mnie i mnie czule przytulił. Wtuliłam się w niego i tak staliśmy.
-Siadaj. - pokazał na krzesło i zaraz postawił przedemną talerz ze śniadaniem.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego. -Gdzie Zayn? - zapytałam bo nigdzie nie było mojego brata.
-Poszedł do domu bo musiał coś załatwić.
-Aha.
Siedzieliśmy tak do południa. Potem Liam poszedł a mi się przypomniała cała sytuacja z wczoraj. Nie wytrzymałam. Pobiegłam do łazienki. Pogrzebałam trochę w szafkach i znalazłam to co chciałam.
`Jedna żyłka, jedna kreska i tak dalej` Obecałam dla Zayn'a że przestanę ale nie potrafię. Zaczął dzwonić mój telefon ale nawet nie miałam siły go wyciągnąć z kieszeni spodni. Po kilku minutach przestał ktoś się dobijać lecz po kilku minutach usłyszałaś jak drzwi wejściowe się otwierają. Usłyszałaś jak ktoś lecz ty już byłaś na pół nieprzytomna. Nagle ktoś szedł do łazienki. Chyba to był Liam. Zaczął wołać Zayn'a a do Ciebie mówił abyś nie zamykała oczu. Zayn gdy zobaczył Cię od razu kazał Cię Liam;owi wziąść do samochodu i pojechaliście do szpitala a przynajmniej tak sądziłaś. Liam ciągle nie pozwalał Ci zamknąć oczu wale jednak nie udało ci się to. Widziałaś już tylko ciemność.
***
Obudziłaś się w białej sali. Nikogo w niej nie było. Odwróciłaś głowę w stronę drzwi. Przy nich była szyba widziałaś że cała piątka tam siedziała i czekała aż się chyba obudzisz. Nagle Louis zobaczył że patrzysz w ich stronę. Po chwili do sali wszedł lekarz. Zbadał Cię, zapytał jak się czujesz. Skłamałaś że dobrze. Po wyjściu lekarza do sali wszedł twój brat. Widziałaś że miał łzy w oczach. Zaczął Cię się wypytywać czemu to zrobiłaś. Ty się w niego wtuliłaś i rozpłakałaś. Na drugi dzień wyszłaś ze szpitala. Liam nie opuszczał Cię na krok. Pewnego dnia rozmyślałaś i zauważyłaś że zaczęłaś coś do niego czuć. Więcej niż przyjaźni. Twoje rozmyślania przerwał on. Podszedł do Ciebie i zaczął mówić.
-[T.I] jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Uświadomiłem to sobie gdy znalazłem Cię w tej łazience. Kocham Cię. - powiedział drżącym głosem.
-Ja Ciebie też odpowiedziałaś. Liam złączył wasze usta w pocałunku.
Jesteście ze sobą już 4 lata. Dwa lata temu wzięliście ślub kiedy dowiedzieliście się że na śwait przyjdzie wasze pierwsze dziecko. Teraz macie dwójkę dzieci. 2 letniego Oliviera i roczną Olivię. A teraz w drodze na świat jest wasze trzecie dziecko. Wiedziałaś że Liam jest tym jedynym i że nie zrobi ci tego co Harry.
-------------------------------->
Przepraszam że tak dawno nie było ale nie miałam pomysłu. Za błędy przepraszam i za to że taki krótki. Życzę miłego czytania ; )
-Puść mnie. Kur*a to boli. Puszczaj mnie. - Zaczęłaś się szarpać.
-To nie tak jak myślisz. - zaczął tłumaczyć się.
-A jak? Zaciągnęła mnie do łóżka a ja nie myślałam mimo że byłem trzeźwy? - zaczęłam się na niego drzeć. Podeszłam do komody na której stały różne szklane figurki i jeszcze zdjęcia. Zrzuciłam wszystko. Następna półka to samo. Można powiedzieć że zdemolowałam cały pokój. Harry stał na środku i nie wiedział co powiedzieć. - Koniec z nami! - krzyknęłam i pobiegłam na górę do sypialni. Harry zaraz za mną.
-Pięć minut i cię tu nie ma. - wrzasnęłam do tej zdziry. - A ty masz dwie godziny żeby się spakować i wyprowadzić się. Nie obchodzi mnie to gdzie pójdziesz. Możesz sobie iść do tej szmaty. Gdzie kolwiek ale dwie godziny i Ciebie tu nie ma.
***
Ponad pięć minut przed czasem Harry zszedł z góry z walizką i torbą. Spojrzał w moją stronę smutnym wzrokiem. Widziałam że płakał bo miał zaczerwienione oczy i dalej miał łzy w oczach. Postał chwilę i wyszedł. Odszedł na zawszę. Teraz wiedziałam że Zayn miał rację ale ja głupia mu nie wierzyłam. Po niecałej godzinie do domu wpadł Zayn z Liam'em. Pewnie już dobrze wiedzieli co się stało. Kiedy zobaczyli stan salonu aż szczęki im opadły. Chyba Zayn jeszcze nie wiedział do czego byłam zdolna.
-Boże co tu się stało? - zapytał Liam z miną typu `O.o`
-Kłótnia była. Harry się nie pożalił? - zapytałam ale nadal patrzyłam się w ścianę.
-Mówił. Ale nie spodziewałam się że aż tak wyglądała wasz kłótnia. - powiedział spokojnie mój brat.
-Raczej on stał na środku salonu i patrzył jak demoluję pokój. - powiedziałam ze łzami w oczach. Przypomniało mi się że jeszcze w sypialni mamy wspólne zdjęcia i trochę rzeczy od niego. Pobiegła tam i zaczęłam zrzucać wszystko na podłogę. Zaraz do pokoju wpadli Zayn z Liam'em. Liam mnie mocno do siebie przycisną a ja się do niego przytuliłam i zaczęłam płakać. Podszedł do łóżka i usiadł na nim a mnie posadził sobie na kolanach i uspokajał. W tym czasie mój brat poszedł ogarnąć trochę salon. Zasnęłam. Czułam jak odkłada mnie na łóżko. Obudziłam się dopiero rano. W łazience zrobiłam to co miałam zrobić, przebrałam się i zeszłam na dół. W kuchni zastałam Liam'a robiącego coś przy kuchence.
-Cześć. - przywitałam się z nim.
-Hej.- Podszedł do mnie i mnie czule przytulił. Wtuliłam się w niego i tak staliśmy.
-Siadaj. - pokazał na krzesło i zaraz postawił przedemną talerz ze śniadaniem.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego. -Gdzie Zayn? - zapytałam bo nigdzie nie było mojego brata.
-Poszedł do domu bo musiał coś załatwić.
-Aha.
Siedzieliśmy tak do południa. Potem Liam poszedł a mi się przypomniała cała sytuacja z wczoraj. Nie wytrzymałam. Pobiegłam do łazienki. Pogrzebałam trochę w szafkach i znalazłam to co chciałam.
`Jedna żyłka, jedna kreska i tak dalej` Obecałam dla Zayn'a że przestanę ale nie potrafię. Zaczął dzwonić mój telefon ale nawet nie miałam siły go wyciągnąć z kieszeni spodni. Po kilku minutach przestał ktoś się dobijać lecz po kilku minutach usłyszałaś jak drzwi wejściowe się otwierają. Usłyszałaś jak ktoś lecz ty już byłaś na pół nieprzytomna. Nagle ktoś szedł do łazienki. Chyba to był Liam. Zaczął wołać Zayn'a a do Ciebie mówił abyś nie zamykała oczu. Zayn gdy zobaczył Cię od razu kazał Cię Liam;owi wziąść do samochodu i pojechaliście do szpitala a przynajmniej tak sądziłaś. Liam ciągle nie pozwalał Ci zamknąć oczu wale jednak nie udało ci się to. Widziałaś już tylko ciemność.
***
Obudziłaś się w białej sali. Nikogo w niej nie było. Odwróciłaś głowę w stronę drzwi. Przy nich była szyba widziałaś że cała piątka tam siedziała i czekała aż się chyba obudzisz. Nagle Louis zobaczył że patrzysz w ich stronę. Po chwili do sali wszedł lekarz. Zbadał Cię, zapytał jak się czujesz. Skłamałaś że dobrze. Po wyjściu lekarza do sali wszedł twój brat. Widziałaś że miał łzy w oczach. Zaczął Cię się wypytywać czemu to zrobiłaś. Ty się w niego wtuliłaś i rozpłakałaś. Na drugi dzień wyszłaś ze szpitala. Liam nie opuszczał Cię na krok. Pewnego dnia rozmyślałaś i zauważyłaś że zaczęłaś coś do niego czuć. Więcej niż przyjaźni. Twoje rozmyślania przerwał on. Podszedł do Ciebie i zaczął mówić.
-[T.I] jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Uświadomiłem to sobie gdy znalazłem Cię w tej łazience. Kocham Cię. - powiedział drżącym głosem.
-Ja Ciebie też odpowiedziałaś. Liam złączył wasze usta w pocałunku.
Jesteście ze sobą już 4 lata. Dwa lata temu wzięliście ślub kiedy dowiedzieliście się że na śwait przyjdzie wasze pierwsze dziecko. Teraz macie dwójkę dzieci. 2 letniego Oliviera i roczną Olivię. A teraz w drodze na świat jest wasze trzecie dziecko. Wiedziałaś że Liam jest tym jedynym i że nie zrobi ci tego co Harry.
-------------------------------->
Przepraszam że tak dawno nie było ale nie miałam pomysłu. Za błędy przepraszam i za to że taki krótki. Życzę miłego czytania ; )
poniedziałek, 6 maja 2013
5. Louis cz. 3
-Ja ce do
taty!- mały Tommy wierzgał nogami w łóżeczku, kiedy próbowałam go uśpić.
-Ale tatusia
nie ma, jest w pracy- odpowiedziałam na skraju rozpaczy.
Codziennie
powtarzała się ta sama historia. Od miesiąca, kiedy mój mąż wyjechał nie mogłam
uspokoić syna. W dzień jak w dzień miał jakieś zajęcie. Bawił się, rysował,
oglądał bajki, ale wieczorem, kiedy Louis zawsze śpiewał mu na dobranoc, a
teraz go nie było, dział się istny koszmar. Nie chciałam, aby Tommy płakał i
się smucił, ja też cierpiałam. Oboje tęskniliśmy do Lou.
-Mamusiu,
pliose zadzwoń do taty- spojrzał na mnie oczkami pełnymi łez.
-Eh…jeśli
nie ma koncertów to odbierze. Zaraz zadzwonię- odparłam sięgając po komórkę.
Mocne
kopnięcie w brzuch od środka uniemożliwiło mi ruch. Powoli wyprostowałam się i
rozmasowałam obolałe miejsce.
-O nie, ty
sobie jeszcze z miesiąc poczekasz- mruknęłam mając na myśl nasze drugie
dziecko, które nosiłam pod serce już 8 pięknych miesięcy. Nabrałam powietrza i
wypuściłam je ze świstem.
Wybrałam
numer do ukochanego i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi sygnał,
za trzecim odebrał.
-Halo? (T.I)
co się stało?- zapytał na starcie.
-Ta, nie
mogę uspokoić syna!- krzyknęłam wkurzona. Prawdopodobnie to hormony.
-Ej, temat
krzyczenia już przerabialiśmy, a co do naszego syna to poczekaj za 10 minut
będzie spał.
-Louis,
właśnie oto chodzi, że nie będzie. Będzie płakał pół nocy, a potem padnie ze
zmęczenia, ale jutro będzie ta sama śpiewka i tak jeszcze miesiąc- powiedziałam
bezradnie.
-Kochanie,
wdech wydech, zaraz zaśnie. Obiecuję ci.
-Nie
obiecuj, tylko tu przyjedź!- pociągnęłam nosem i wytarłam łzę.
-Dla ciebie
wszystko- gdzieś za mną rozległ się dobrze znany mi głos.
Powoli
odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego jak Louis'a. Chciałam rzucić mu się na
szyję, ale nie miałam takiej możliwości. Podszedł do mnie i podnosząc mój
podbródek palcami pocałował.
-Najpierw
uśpię nam syna- szepnął mi do ucha na co pokiwałam głową- Kto do ciebie
przyjechał?- zwrócił się do 4-latka.
-Tatuś!-
wykrzyknął malec stając w łóżeczku.
Zostawiłam
ich samych i udałam się do naszej sypialni kładąc na łóżku. Plecy bolały mnie
nie miłosiernie. Boże jak ja się cieszyłam, że to nie są bliźnięta. Była taka
możliwość ze względu na powiązania genetyczne w rodzinie louis’a, ale jednak
nie. Ciekawe, że jesteśmy rodziną? Też się nad tym zastanawiam. Wtedy w parku
nie wierzyłam, że w ogóle ktoś się mną zainteresuję, a tutaj taka
niespodzianka. Nie raz jeszcze się zdarzało, że krzyknęłam, a chłopak mnie
uciszał, ale często obracaliśmy to w żart. Nie myślałam, że go pokocham, ale
tak się stało i teraz uważam, że na niego nie zasługuję. Jak on ze mną
wytrzymuję tego nie wiem??
-Już jestem-
usłyszałam szept bruneta, więc momentalnie oderwałam się od moich rozmyśleń.
-Jak to się
stało, że przyjechałeś?- zapytałam wtulając się w ramiona męża.
-Ekhem…
użyłem swojej dyplomacji- zaśmiał się cmokając mnie w czoło- Chłopcy też
chcieli wracać do swoich rodzin, więc ten ostatni miesiąc został wykreślony z
trasy.
-Aaa… super-
uśmiechnęłam się całkowicie szczęśliwa.
-No super,
super, bo już dawno ktoś na mnie nie krzyczał- skomentował po czym dostał po
głowie- Dobra żartowałem, a co z naszym maleństwem?
-Kopię…strasznie
kopię- skrzywiłam się lekko.
-Bo to
będzie chłopak.
-Nie, to
będzie dziewczynka- upierałam się przy swoim.
-Jasne,
jasne. Dobra królewno idziemy spać- jeszcze raz mnie pocałował. Czułam, że chce
przez pocałunek powiedzieć jak bardzo mnie pragnie. Oderwałam się od Lou i
przykryta kołdrą zasnęłam.
Obudziłam
się ciężko oddychając. Rozejrzałam się po pokoju nikogo nie było. Dotknęłam
swojego brzucha, był taki jak zwykle.
-To był sen
(T.I), to był sen- powtarzałam kierując się do łazienki.
Spojrzałam w
lustro i o mało zawału nie dostałam. Wyglądałam jakby piorun we mnie strzelił.
Obmyłam twarz zimną wodą i wróciłam do sypialni, aby się w coś ubrać. Ponieważ było ciepło zdecydowałam się na
kolorową sukienkę. Splotłam długie,
gęste włosy w warkocza i wesoły krokiem ruszyłam do kuchni, aby przygotować
sobie jakieś śniadanie.
Siedziałam
na stołku przy wyspie sącząc gorącą herbatę i przeglądałam gazetę, kiedy
zadzwonił telefon. Niechętnie poderwałam się z miejsca i ruszyłam do salonu,
gdzie na kanapie znalazłam komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz wybuchając
głośnym śmiechem. Na ekranie widniał napis–Tylko nie krzycz
-. Eh- westchnęłam
i odebrałam połączenie.
-Czego
grzecznie pytam?- zaśmiałam się do słuchawki.
-Nie robisz
dzisiaj nic? Fajnie, to teraz mi otwórz- na starcie mnie przywitał szybkimi
słowami.
Zaskoczona
tym co do mnie powiedział z telefonem przy uchu pobiegłam do przed pokoju.
Otworzyłam szeroko drzwi i ujrzałam Louis’a, którego uśmiech powalił mnie z
nóg.
-Cześć
piękna istoto- przekroczył próg i cmoknął mnie w policzek.
-No cześć,
co ty tu robisz?- zapytałam prowadząc go do kuchni.
-Aaa kochana
zabieram cię na spacer.
-Ale ja nie
zbyt mogę chodzić.
-To cię będę
nieść co za problem- prychnął.
-Ale..
-Ale zamknij
już ryjek- jego mina nie odmawiała sprzeciwu, a mi się wcale nie chciało z nim
kłócić.
-Poczekaj
tu, idę zmienić opatrunek- wskazałam na nogę i udałam się od łazienki.
Kiedy
wróciłam Lou chował za plecy gazetę, którą rano próbowałam przeczytać.
-Co robisz?-
zapytałam patrząc na niego jak na idiotę.
-A nic.
Czytałaś ją?
-No tylko
kilka stron. Możesz mi ją oddać?- wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.
-A możesz
jednak nie? – posłał mi błagalne spojrzenie. Byłam nieugięta- Dobra masz, strona
10.
Przeleciałam
szybko kartki, na trafiając na tą odpowiednią. Dolna warga poszła w dół, a oczy
poszerzyły się maksymalnie. To na co patrzyłam było zdjęciem mnie i Louis’a,
kiedy ten mnie niesie. Zostaliśmy okrzyknięci nowa parą.
-Odkręcisz
to- rzuciłam lekko wkurzona.
-Zrobię co
mo…- przerwałam mu.
-Odkręcisz.
-No, chodźmy
już- uśmiechnął się i ciągnąc mnie za
sobą wyszliśmy z domu. Całe szczęście, że zdążyłam zamknąć chociaż drzwi. Lou
niespodziewanie posadził mnie na swoich plecach i tak przemierzaliśmy Londyn.
Nie raz go zwiedzałam, ale z nim to było co innego. Cały czas się wygłupiał,
robił nam zdjęcia, rozśmieszał mnie. Zdałam sobie sprawę, że chciałbym być jego
przyjaciółką. Mieć go na co dzień. Z nim czas leciał bardzo szybko i
przyjemnie.
-To teraz
idziemy na obiad- zakomunikował.
-Ale louis,
ja nie mogę…- oczywiście mnie uciszył.
-Możesz,
musisz i jesteś przecież moją dziewczyną- zaśmiał się czego nie można było nie
odwzajemnić. Szturchnęłam go lekko w ramię i zeszłam z pleców chłopaka. Delikatnie
kuśtykając razem z nim dotarłam do małej knajpki. Zamówiliśmy obiad i
przysiedliśmy do jednego ze stołów.
-Lubisz
mnie?- zapytał tak nagle.
-No wiesz
znamy się dwa dni i w ogóle….lubię- uśmiechnęłam się do bruneta.
-Też cię
lubię. Jesteś wyjątkowa, inna- mrugnął do mnie. Poczułam, że czerwień zalewa
moje policzki. On mnie nadzwyczajnie w świecie onieśmielał. Co za człowiek…
~2 godziny
później~
Siedzieliśmy
u mnie w mieszkaniu oglądając Marley i Ja. Objęta ramieniem Louis’a, płakałam
mu w koszulkę. Smutny film dobiegł końca, a ja nadal siedziałam wtulona w
bruneta.
-Jest
dobrze, puścimy od początku i piesek będzie żył- szeptał głaszcząc mnie po
włosach. Przecież to normalne, że dorosła dziewczyna przeżywa filmową śmierć.
-Lou, nie
idź sobie…- czy ja mu właśnie zaproponowałam, żeby u mnie spał? No, ale w sumie
to ja już u niego spałam.
-(T.I)
jesteś pewna, że mam z tobą zostać?- spytał dość poważnie, ale wiedziałam, że
udawał.
-Tak,
idioto- poczochrałam mu włosy i ucałowałam w policzek.
Czy ja się
właśnie zaprzyjaźniłam? I to z chłopakiem, którego pragną dziewczyny na całym
świecie. Ja. Osoba, na którą nikt nie zwracał uwagi. Nieśmiała, nie lubiąca być
w centrum zainteresowania jestem koleżanką Louis’a Tomlison’a?
~~~~*~~~~~~
TO była ostatnia części...także tego... z Kim next?
czwartek, 2 maja 2013
4.Louis cz.2
-Piękna
istoto obudź się- ktoś zaczął mi miauczeć nad uchem, więc otworzyłam ślepia.
Obok mnie siedział Louis szeroko się uśmiechając. Przetarłam twarz i
odwzajemniłam gest. Jezu jaki on był przystojny- pomyślałam.
-Która godzina?-
zapytałam wstając.
-Po 11.
-Cholera!
Spóźnię się na uczelnie- wpadłam w panikę i zaczęłam rozglądać się po pokoju
sama nie wiem czego szukając.
-(T.I)
dzisiaj jest sobota- posłał mi pobłażliwe spojrzenie i posadził na kolanach.
-Jesteś zbyt
pewny siebie- rzuciłam próbując wyrwać się z uścisku jego ramion.
-A ty za
dużo krzyczysz. Co ty w ogóle studiujesz?
-Eee
architekturę- odparłam zatapiając wzrok w jego niebieskich tęczówkach.
-Dobra
piękna chodź na śniadanie. Co ty na to, abym zabrał cię później na spacer?-
zaproponował niosąc mnie na dół.
-Louuuis-
jęknęłam- miałeś mnie odwieść do domu. Nie znam cię.
-No to się
poznamy na spacerze. Oj nie gadaj już i broń Boże nie krzycz- zastrzegł
wchodząc do kuchni, gdzie siedziała pozostała 4 mieszkańców tego domu.
Usiedliśmy przy stole, Louis podstawił mi pod nos talerz z kanapkami i kazał
zjeść. Wolałam się nie sprzeciwiać.
-Lou, no
ładna ta twoja dziewczyna- odezwał się Mulat.
-No ładna,
ładna i ładne imię ma- dorzucił ten w lokach.
-Ale ja nie
jestem jego dziewczyną- odpowiedziałam- ja go nawet nie znam.
-Yhymm czyli
Louis dokarmia samotne dziewczyny- rzucił blondyn, a reszta parsknęła śmiechem.
-(T.I) chodź
od tych idiotów, idziemy na spacer- brunet pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy.
Skierowaliśmy
się do parku cały czas przemierzając drogę w ciszy.
-A ty czym
się interesujesz?- zapytałam, kiedy przysiedliśmy na jednej z ławek.
-Ja śpiewam.
Razem z chłopakami. Nie słyszałaś o nas?- spojrzał na mnie lekko zaskoczony.
-Przykro mi,
ale chyba nie….yy Louis??- potrząsnęłam ramieniem chłopaka, bo siedział
nieruchomo wpatrując się gdzieś za mną.
-Jeszcze ich
tu brakowało- warknął.
-Co się
dzie…- nie dokończyłam, a przed oczami mignął mi flesz.
Zamrugałam
parę razy powiekami, aby znów wyostrzyć wzrok. Czułam, że się chwieję, ale
opadłam w ramiona Louis’a. Podniósł mnie i zaczął zmierzać z powrotem do domu.
Drażniło mnie to, że mnie cały czas nosił, ale ciągle przed oczami jeszcze
miałam różne kropki i punkciki, więc ledwo widziałam. Weszliśmy do domu, gdzie
zostałam ułożona na kanapie.
-Zamknij
oczy, zaraz będziesz widzieć, my już to przerabialiśmy- poradził siadając obok
mnie.
-Okay..-
mruknęłam- Louis! Miałeś mnie odwieźć do tego pieprzonego domu!- krzyknęłam na
kolegę.
-Skarbie,
pół tonu ciszej, bo ogłuchnę i wtedy już będziemy na pewno do siebie pasować.
Ty ślepa, ja głuchy- zaśmiał się.
-Oh no nie
wnerwiaj mnie. Dobra już widzę- zakomunikowałam- Powiedz mi kto nam robił
zdjęcia?
-Paparazzi
wiesz (T.I) jutro możesz być…w jakiejś gazecie czy coś- odpowiedział nerwowo
masując kark. W tam tym momencie miałam go ochotę zabić, ale i przytulić. Mimo
wszystko był taki miły dla mnie. Zauważył mnie i pomógł. To się liczyło.
-Przepraszam-
szepnęłam spuszczając głowę.
-Yyy czy ty
się, aby przypadkiem nie uderzyłaś jeszcze w głowę? Za co mnie przepraszasz?
-No bo
jestem taka nie miła. Wybacz. Zawsze byłam przyzwyczajona do tego, że nikogo
nie obchodzę. Nikt się mną nie przejmuję, a ty…ty jesteś taki … sympatyczny-
odparłam próbując nie zwariować od jego świdrujących, pochłoniętych
oceanem oczu.
-Uu jestem
sympatyczny. Ave ja! Dobra koniec żartów. W prawdzie mówiąc to nie rozumiem
tych ludzi. Jesteś wspaniałą, ładną i miłą dziewczyną, tylko za dużo krzyczysz.
Lubię cię piękna istoto- przygarnął mnie do siebie i przytulił.
-Też cię
lubię, ale jakbyś mógł to odwieź mnie już wreszcie do tego cholernego domu-
starałam się nie krzyknąć i się udało.
-Dasz mi
swój numer?- zapytał posyłając mi śmiałe spojrzenie.
-Gwiazdkę z
nieba też chcesz?- burknęłam kąśliwi, wyciągając telefon- Masz wpisz tu swój i
zadzwoń do siebie.
Zrobiłam jak
prosiłam i oddał mi komórkę.
-No chodź,
odwiozę cię do tego domu skoro tak nalegasz- westchnął teatralnie i podniósł
się z kanapy.
-Dziękuję
łaskawco- rzuciłam i szybkim krokiem udałam się do holu.
-Cześć
chłopaki!- krzyknęłam przed wyjściem. Wypadało się pożegnać prawda?
Wsiadłam do
Range rovera i odjechaliśmy. Podałam brunetowi adres i jak się okazało nie było
to daleko.
-Dzięki-
chwilę wahałam się czy pocałować go w policzek, czy nie wypada, ale pierwsza
opcja wygrała.
-Uuu gorąca
jesteś- dotknął twarzy dłonią udając, że płonią.
-Eh…ty.
Cześć- uśmiechnęłam się i wyszłam, kierując się do mieszkania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)