czwartek, 2 maja 2013

4.Louis cz.2

-Piękna istoto obudź się- ktoś zaczął mi miauczeć nad uchem, więc otworzyłam ślepia. Obok mnie siedział Louis szeroko się uśmiechając. Przetarłam twarz i odwzajemniłam gest. Jezu jaki on był przystojny- pomyślałam.

-Która godzina?- zapytałam wstając.

-Po 11.

-Cholera! Spóźnię się na uczelnie- wpadłam w panikę i zaczęłam rozglądać się po pokoju sama nie wiem czego szukając.

-(T.I) dzisiaj jest sobota- posłał mi pobłażliwe spojrzenie i posadził na kolanach.

-Jesteś zbyt pewny siebie- rzuciłam próbując wyrwać się z uścisku jego ramion.

-A ty za dużo krzyczysz. Co ty w ogóle studiujesz?

-Eee architekturę- odparłam zatapiając wzrok w jego niebieskich tęczówkach.

-Dobra piękna chodź na śniadanie. Co ty na to, abym zabrał cię później na spacer?- zaproponował niosąc mnie na dół.

-Louuuis- jęknęłam- miałeś mnie odwieść do domu. Nie znam cię.

-No to się poznamy na spacerze. Oj nie gadaj już i broń Boże nie krzycz- zastrzegł wchodząc do kuchni, gdzie siedziała pozostała 4 mieszkańców tego domu. Usiedliśmy przy stole, Louis podstawił mi pod nos talerz z kanapkami i kazał zjeść. Wolałam się nie sprzeciwiać.

-Lou, no ładna ta twoja dziewczyna- odezwał się Mulat.

-No ładna, ładna i ładne imię ma- dorzucił ten w lokach.

-Ale ja nie jestem jego dziewczyną- odpowiedziałam- ja go nawet nie znam.

-Yhymm czyli Louis dokarmia samotne dziewczyny- rzucił blondyn, a reszta parsknęła śmiechem.

-(T.I) chodź od tych idiotów, idziemy na spacer- brunet pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy.

Skierowaliśmy się do parku cały czas przemierzając drogę w ciszy.

-A ty czym się interesujesz?- zapytałam, kiedy przysiedliśmy na jednej z ławek.

-Ja śpiewam. Razem z chłopakami. Nie słyszałaś o nas?- spojrzał na mnie lekko zaskoczony.

-Przykro mi, ale chyba nie….yy Louis??- potrząsnęłam ramieniem chłopaka, bo siedział nieruchomo wpatrując się gdzieś za mną.

-Jeszcze ich tu brakowało- warknął.

-Co się dzie…- nie dokończyłam, a przed oczami mignął mi flesz.

Zamrugałam parę razy powiekami, aby znów wyostrzyć wzrok. Czułam, że się chwieję, ale opadłam w ramiona Louis’a. Podniósł mnie i zaczął zmierzać z powrotem do domu. Drażniło mnie to, że mnie cały czas nosił, ale ciągle przed oczami jeszcze miałam różne kropki i punkciki, więc ledwo widziałam. Weszliśmy do domu, gdzie zostałam ułożona na kanapie.

-Zamknij oczy, zaraz będziesz widzieć, my już to przerabialiśmy- poradził siadając obok mnie.

-Okay..- mruknęłam- Louis! Miałeś mnie odwieźć do tego pieprzonego domu!- krzyknęłam na kolegę.

-Skarbie, pół tonu ciszej, bo ogłuchnę i wtedy już będziemy na pewno do siebie pasować. Ty ślepa, ja głuchy- zaśmiał się.

-Oh no nie wnerwiaj mnie. Dobra już widzę- zakomunikowałam- Powiedz mi kto nam robił zdjęcia?

-Paparazzi wiesz (T.I) jutro możesz być…w jakiejś gazecie czy coś- odpowiedział nerwowo masując kark. W tam tym momencie miałam go ochotę zabić, ale i przytulić. Mimo wszystko był taki miły dla mnie. Zauważył mnie i pomógł. To się liczyło.

-Przepraszam- szepnęłam spuszczając głowę.

-Yyy czy ty się, aby przypadkiem nie uderzyłaś jeszcze w głowę? Za co mnie przepraszasz?

-No bo jestem taka nie miła. Wybacz. Zawsze byłam przyzwyczajona do tego, że nikogo nie obchodzę. Nikt się mną nie przejmuję, a ty…ty jesteś taki … sympatyczny- odparłam próbując nie zwariować od jego świdrujących, pochłoniętych oceanem  oczu.

-Uu jestem sympatyczny. Ave ja! Dobra koniec żartów. W prawdzie mówiąc to nie rozumiem tych ludzi. Jesteś wspaniałą, ładną i miłą dziewczyną, tylko za dużo krzyczysz. Lubię cię piękna istoto- przygarnął mnie do siebie i przytulił.

-Też cię lubię, ale jakbyś mógł to odwieź mnie już wreszcie do tego cholernego domu- starałam się nie krzyknąć i się udało.

-Dasz mi swój numer?- zapytał posyłając mi śmiałe spojrzenie.

-Gwiazdkę z nieba też chcesz?- burknęłam kąśliwi, wyciągając telefon- Masz wpisz tu swój i zadzwoń do siebie.

Zrobiłam jak prosiłam i oddał mi komórkę.

-No chodź, odwiozę cię do tego domu skoro tak nalegasz- westchnął teatralnie i podniósł się z kanapy.

-Dziękuję łaskawco- rzuciłam i szybkim krokiem udałam się do holu.

-Cześć chłopaki!- krzyknęłam przed wyjściem. Wypadało się pożegnać prawda?

Wsiadłam do Range rovera i odjechaliśmy. Podałam brunetowi adres i jak się okazało nie było to daleko.

-Dzięki- chwilę wahałam się czy pocałować go w policzek, czy nie wypada, ale pierwsza opcja wygrała.

-Uuu gorąca jesteś- dotknął twarzy dłonią udając, że płonią.

-Eh…ty. Cześć- uśmiechnęłam się i wyszłam, kierując się do  mieszkania.

2 komentarze:

  1. Świetny i ja już chcę następną część

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo Meeeega, Podoba mi się.
    Pozdrawiam Bella♥
    __________________
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
    http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń